Friday, June 11, 2010

I gdzie ten raj?

Zdania na temat powrotu Chrystusa są podzielone, bo nieświadomi wciąż czekają, jakby Chrystus nigdy nie narodził się na nowo. Jednak widziano go w 1941 roku w Jedwabnem, jak po prawie dwu tysiącach lat śmiertelnego snu, wciąż jeszcze niezbyt przytomny, z grupą kilkudziesięciu pobitych Żydów, z rabinem na czele, niósł nie krzyż, lecz posąg Lenina. Dalsze godziny Chrystusa przesłonił dym ze stodoły z palącymi się Żydami. Nie było wątpliwości, że został zamordowany wraz z ponad szesnastoma setkami swoich młodszych o jakieś dwa tysiące lat sióstr i braci, choć byli wśród nich i starcy. Nie było wątpliwości tak długo, jak długo według oficjalnej wersji mordu dokonali Niemcy. Minęło kawał życia, a może kawał śmierci, nim okazało się, że mordu dokonali Polacy. Mógłoby to być dla świata zbawienie, gdyż z miejsca zmartwychwstało tysiąc trzysta Żydów, jako że Polacy według nowego dochodzenia zamordowali raptem trzystu czterdziestu. Jest więc poważna szansa, że Chrystus zmartwychwstał po raz drugi. Czyli żyłby po raz trzeci, a do trzech razy sztuka - a nuż tym razem sprowadzi na nas wszystkich raj. Kłopot polega na tym, że mimo ponowego zmartwychwstania, nikt Chrystusa więcej już nie widział (ani tych innych Żydów, jakaś zmowa, wiadomo). Mówią po wsiach, że ktoś go ukrywa w piwnicy, i nawet go węszą.



wh,
2007-10-14

No comments: